Kejti's Factory - Powieść w odcinkach
Dżana
czyli to, co Oiolose przepisał z umysłu Opowiadaczki, choć nie w pełni zrozumiał

"To, że nie wierzysz, że twój świat istnieje,
nie znaczy, że nie wierzysz w niego."
- Lech Kwieciński

* * *


Copyright ©   Kejti - Katarzyna Kwiecińska


To nie jest ciąg dalszy, to tylko sprostowanie. Od lat na stronach „Dżany” zmagam się z formą i treścią. Powstało w ten sposób dzieło obszerne, a może nawet zbyt obszerne, jak dla mnie. Wciąż więc coś mylę i o czymś zapominam. Tym razem też. Pisząc zakończenie definitywne, zapomniałam wyjaśnić, co stało się z pewnym dość ważnym bohaterem, a mianowicie z Rudym.

Po śmierci Dżany Mery zabrał lisią skórę, nie mógł jednak jej nosić, zbyt rzadko bywał już wtedy w Świecie zza Morza Ognia i Krwi, a za często w Świecie Prawdziwym, gdzie gadająca skóra mogłaby ludzi szokować i przerażać. Rudy leżał więc na skrzyni w domu Merego i Las po Burzy, leżał i milczał. W końcu, po latach, podjął decyzję, że trzeba z tym skończyć, po latach, lecz nikt nie wiedział po jak wielu, bo ich rachuba przychodziła Meremu i Las po Burzy z trudem, gdy mijały podobne do mgnień sekund zwyczajnych ludzi.
- Pochowaj mnie – poprosił Merego.
- Co? – Złotowłosy mężczyzna bez wieku nie zrozumiał jego słów.
- Pochowaj mnie – powtórzył Rudy.
- Jak mogę to zrobić? – zaprotestował Mery. – Przecież ty wciąż żyjesz.
- Nie. – Lisia skóra potrząsnęła głową. – Umarłem już dawno, wiele lat przed tym, jak ty się urodziłeś. Nie oddycham przecież, nie jem, jestem tylko skórą. Moja dusza była kiedyś potrzebna światom. Stało się to, co musiało się stać, ale to już skończone. Odegrałem swoją rolę, mogę więc odejść. Lisy to nie psy, ale tyle lat żyłem z twoją matką, że teraz bardzo mi jej brakuje.
Mery milczał. Rozumiał słowa Rudego, a jednak wciąż się wzdragał na myśl przed pochowaniem istoty martwej, lecz dla niego żyjącej od zawsze.
- Pochowaj mnie – poprosił Rudy raz jeszcze.
Mery dotknął głowy lisiej skóry. Ręka lekko mu drżała.
- Zrobię to – zapewnił. – Zrobię to, chociaż to trudne.
Poderwał rękę do twarzy. Szybko otarł oczy. Mimo tego co doświadczył i zobaczył, mimo setek lat swojego życia, wciąż zachował czułe, tkliwe serce chłopca, który pokochał swoją pierwszą klacz i krwiożerczą bestie.
Kiedy pochował Rudego, rozpłakał się nad jego grobem już na dobre. Las po Burzy objęła go. Milczała. Wiedziała, jaki był mężczyzna, z którym się związała, chyba za to właśnie kochała go tak bardzo, za to, że był tak różny od zimnej rasy Wojowniczek Nocy.

- Poznajesz mnie?
- Nie – powiedziała Dżana.
- No tak – przyznał lis. – Nie znałaś mnie takiego.
Stali naprzeciwko siebie na tonącej w słonecznym blasku łące Krainy Bohaterów, Dżana i mały rudy lis.
- Chcesz mi powiedzieć, że jesteś Rudym? – Dżana zrozumiała to w końcu.
- Tak. – Przez pysk zwierzęcia przemknął szelmowski uśmiech tańczący na jego wargach teraz prawdziwych, a nie metalowych.
- Jak to możliwe? Czyżby lisy też trafiały do Krainy Bohaterów? – Dżana miała tyle pytań.
- Lisy nie. – Rudy pokręcił głową. – Lisy nie, tylko ja. Przecież jestem bohaterem, nie zaprzeczysz temu.
- Nie, Rudy. – Uklękła przy nim, zatopiła palce w jego futrze, a on zgodził się na to. – To takie dziwne. Nie jesteś już skórą, masz ciało i nadal mówisz...
- Więc uważasz, że skóry z lisów mogą mówić, a one same nie? – Rudy śmiał się. – Masz jednak rację. Lisy nie mówią i ja nie mówiłem, póki miałem ciało. Przemówiłem już po śmierci. Tak musiało być. Beze mnie nie byłoby opowieści o tobie. Moja dusza musiała funkcjonować długo po śmierci ciała. Było to ciężkie do zniesienia, ale nie żałuje, poznałem ciebie...
- Cieszysz się z tego?
- Tak – powiedział i polizał ją po twarzy. Wreszcie miał język i mógł to zrobić. – Tęskniłem, gdy odeszłaś.
- Och. – Dżana wzięła go w ramiona, chciała podnieść. Znieruchomiała jednak nagle. Nie wiedziała, czy może. Nie był już przecież skórą, a lisem.
- Nosiłaś mnie tyle lat, możesz nadal – przyzwolił jej, jakby czytając w myślach.
Dżana podniosła się, tuląc go do piersi. Znowu byli razem, wreszcie szczęśliwi i spokojni.
Mery nie wiedział o ich spotkaniu, mógł tylko podejrzewać, że miało miejsce. On sam nadal musiał zmagać się z losem. Wszystko jednak odbyło się tak, jak musiało się odbyć i Mery o tym wiedział. Musiał stracić matkę, żeby zdobyć Las po Burzy. Pogrzeb Rudego przypomniał mu, jak bardzo kochał Dżanę i jak bardzo za nią tęsknił.

Tak po raz kolejny zakończyłam „Dżanę” na super nudnych zajęciach z ekonomiki. Wchodzę w pisaniu zakończeń w rutynę, a Joanna wchodzi w rutynę w czytaniu tych bazgrołów ponad moim ramieniem.

31.10.2001 – Warszawa

C.D.N.

Powrót do poprzedniej strony
www.kejti.pl ... Nie zapomnij zajrzeć tu za miesiąc ...