Kejti's Factory - Opowiadanie

"Zjawa"



Copyright ©   Kejti - Katarzyna Kwiecińska


Mamy zimę. Zdaję sobie z tego sprawę głównie dlatego, że w środę jest wigilia. A dziś jest wtorek. Szybkie obliczenia w pamięci pozwalają mi stwierdzić, że w takim razie dzisiejsza data to 23 grudnia. Ale tak w ogóle to nie ma ani śniegu, ani mrozu, ani jakiejś szczególnie świątecznej atmosfery. Tonę w głębokim błocie. Mam na sobie krótkie buty jeździeckie i boję się, że w końcu zostawię je w którejś z kałuż.
Jest ósma trzydzieści. Słońce stoi nisko i jego promienie rażą mnie w oczy. Złote światło zmienia umaszczenie koni, trudno je przez to rozpoznać. Moje zadanie jest jednak łatwe. Przyszłam na padok po masywnego fiordinga Tymka, którego nie sposób pomylić z którymś z jego kolegów. Stoi w głębi wybiegu, pod murem. Idąc po niego, nie dam rady ominąć wszystkich kałuż.
Nagle w polu mojego widzenia zjawia się inny koń. Jest szczupły i ma sterczący kłąb. Jego sylwetka sprawia, że wydaje mi się stary. Nie rozpoznaję go i to mnie dziwi. Przychodzę po Tymka co wtorek rano, żeby zabrać go do pracy, znam więc wszystkie konie, które dzielą z nim padok. Nawet jeśli nie umiem nazwać ich po imieniu, to wiem, w której części stajni stoją.
Na początku, ze względu na to złote światło, nie potrafię stwierdzić jakiej ten koń jest maści. Wydaje mi się, że to ciemny kasztan. Potem dostrzegam charakterystyczne rozjaśnienia sierści za chrapami. Jest skarogniady, w taki piękny, rzadko spotykany, ale jakże wzorcowo-podręcznikowy sposób, z płowymi rozjaśnieniami na nosie i słabiznach. Ile tak umaszczonych koni w życiu widziałam?
Mało, bardzo mało. Taki jednak był Demoniak, moja wielka końska miłość z dziecięcych lat. Serce zaczyna mi bić mocniej, a w oczach stają łzy. Po Demoniaku było w moim życiu wiele wspaniałych koni, ale wspomnienie o nim nadal pozostaje czymś wyjątkowym.
Patrzę na zwierzę przede mną. Na to rozjaśnienie na nosie, na wysoki kłąb i długą, zimową sierść. Tak, to wszystko przypomina mi Demoniaka. Wciąż nie wiem, co to za koń. Nigdy wcześniej go nie widziałam. Czyżby więc to faktycznie Demoniak do mnie wrócił? Rozważam to na poważnie, choć od jego śmierci minęło wiele lat.
Wyciągam rękę.
- No co? – pytam z uśmiechem.
Koń cofa się. Nie pozwala mi się dotknąć. Nic w tym dziwnego. Czy zjawa mogłaby na to pozwolić? Mimo to próbuję jeszcze raz.
Koń rzuca głową. Wtedy widzę na jego czole nierówną gwiazdkę.
To nie jest Demoniak. Demoniak nie miał żadnych odmian. Trochę mi żal, ale jednocześnie oddycham z ulgą. Nie mam przed sobą widma, a nowego mieszkańca stajni.
Ruszam dalej po Tymka. Skarogniady koń idzie za mną. Mimo wszystko cieszę się, że jest koło mnie. Cieszę się, że przypomina Demoniaka, choć nim nie jest. Co minęło, nie wróci, a wspomnienia też są piękne.

23.12.2008 – Warszawa



Powrót do pierwszej strony
www.kejti.pl ... Nie zapomnij zajrzeć tu za miesiąc ...