Kejti's Factory - Opowiadanie

"Rock’ n’ rollowa akcja"



Copyright ©   Kejti - Katarzyna Kwiecińska


Byli w trasie z dwoma innymi zespołami, ale z tego nic jeszcze nie wynikało. Ludzie przychodzili na koncerty i nie wychodzili, gdy zaczynali grać. Może nawet dobrze się bawili. Mimo to nikt o nich nie mówił. Płyta, jedna jedyna ich wspólna płyta, wciąż źle się sprzedawała. Przeboju nie było. Zagraniczne wydawnictwa nie chciały o nich słyszeć. Duch w zespole upadał. Jak długo można być na dole? Kiedy przyjdzie wreszcie czas wdarcia się na szczyt?
Był późny wieczór, kolejne miasto. Siedzieli w pokoju hotelowym, pijąc wino z plastikowych kubków.
– Musimy coś zrobić, żeby zwrócono na nas uwagę – głośno myślał Ivar. – Tak nie powinien wyglądać rock’ n’ rollowy hotel, rock’ n’ rollowa trasa. Powinniśmy wywołać jakiś skandal. Wtedy zrobi się wokół nas głośno.
– Wyrzućmy telewizor przez okno – zaproponował Lars, bo przypomniał sobie, że gwiazdy tak robią.
– No to już! – Ivar poderwał się z miejsca i chciał pochwycić w objęcia telewizor Larsa, gdy ten zapytał:
– Ale czemu mój?
– A czemu nie? – Ivar zmarszczył czoło.
– Tchórz – wycedziła przez zęby Britta. – Przecież to wszystko jedno, czyj telewizor wyrzucimy i tak problem będziemy mieć wszyscy. – Mówiąc to podniosła się z miejsca i stała teraz z jedną ręką opartą na biodrze, w drugiej trzymała kubek z winem. Długie, tlenione włosy, spalone trwałą, spadały jej na piersi i plecy. Alkohol ubarwił twarz lekkim różem. Zbyt potężna dolna szczęka powędrowała dalej do przodu, niż zwykle – Dawaj, Ivar, ten telewizor. To był jego pomysł, i jego wyleci.
– A może twój, skoro się nie boisz! – Lars też wstał. – Skoro jesteś taka ważna!
– Może być Britty! – Ivar po prostu chciał działać.
Popędzili więc przez hotelowy korytarz do pokoju Britty. Oczywiście, zabrali z sobą wino. Młoda kobieta szybko otworzyła drzwi i weszła do środka, zapalając światło. Wtedy ujrzeli jej telewizor. Mały odbiornik przycupnięty na stoliku wyglądał, jakby chciał się przed nimi ukryć, skulony i bezbronny. Brittę obleciał strach.
– Ten telewizor jest za mały – powiedziała. – Powinniśmy wyrzucić większy. Tego przecież nikt nie zauważy.
– Ivar ma największy telewizor – powiedział tonem odkrywcy Lars i oboje z Brittą zachichotali.
To była prawda. Ivar, jako lider zespołu, zastrzegł sobie w kontrakcie, że chce mieszkać w pokoju z największym telewizorem.
– Wyrzućmy zatem telewizor Ivara – postawiła kropkę nad i Britta.
– Może być! – Ivar machnął ręką. Potrzebował skandalu, i będzie miał skandal.
Pobiegli czym prędzej do jego pokoju. Tak, ten odbiornik naprawdę był duży, kineskop miał jak pół szafy. Nadawał się do spuszczenia na ulicę.
– Wyrzucamy przez otwarte, czy zamknięte okno? – zapytał Lars.
– Przez zamknięte – zaproponował Ivar.
– Czy wy jesteście chorzy? – rzuciła gniewnie Britta. – Oczywiście, że przez otwarte. Chcecie mieć jeszcze więcej problemów?
Zgodzili się z nią i otworzyli okno. Potem podeszli do telewizora, Ivar z jednej, a Lars z drugiej strony. Podnieśli odbiornik na parę centymetrów w górę i tak już zostali. Ivar nawet nie drgnął. Zaczął się zastanawiać, czy on naprawdę jest taki, jak ci, którzy wyrzucają telewizory? Czy chce taki być? Czy chce stać się jednym z tych pogardzanych przez starsze pokolenie “bandziorów”? Co innego mógł zrobić, żeby było o nim głośno? Grać i grać do końca życia, by uzyskać sławę tylko w swoim rodzinnym mieście? Podjął decyzję. Kariera to jedna sprawa, druga jest to, że on to on. Nikim innym nie chciał i nie mógł być. Opuścił telewizor. Lars zrobił to samo, mało nie przygniatając sobie palców. Pytająco spojrzał na Ivara, a ten położył rękę na krzyżu i oznajmił:
– Wiecie, ten telewizor jest za ciężki.
Britta odwróciła się w stronę okna. Już się nie śmiała. Posmutniała nagle, bo i ona zrozumiała, że żaden telewizor im nie pomoże. Wystawiła za parapet rękę z plastikowym kubkiem. Wzięła go w dwa palce, przechyliła w lewo, a potem w prawo, przelewając po dnie resztkę wina. Stwierdziła, że wypiła już wystarczająco dużo. Nagle wypuściła kubek z ręki. Poleciał w dół, ginąc w mroku, a ona stała wpatrzona w obraz wilgotnego miasta, rozświetlonego neonami odbijającymi się w kałużach.
Ivar podszedł do niej. Nie powiedział niczego. Po prostu stał obok. Również wystawił swój kubek za parapet i spuścił go w dół. Lars poszedł za ich przykładem.
– Wow! – rzucił Ivar, udając, że wszystko jest w porządku i że świetnie się bawią. – To mieliśmy rock’ n’ rollową akcję.
Britta roześmiała się krótko i nerwowym ruchem odgarnęła włosy z twarzy. Stali dalej bez ruchu. Za plecami mieli jasny pokój i ogromny, złowrogi telewizor, przed sobą uśpione miasto. Nikt ich nie zauważył. Niczego nie osiągnęli. Może tylko wypłoszyli parę kotów. Chłodny wiatr uderzał w ich twarze, rozwiewał włosy, przynosił zapach wilgoci i rozlanego wina. W sercach pojawił się lęk. Przecież nie wiedzieli, co przyniosą przyszłe dni.

14.11.1995 – Warszawa

Powrót do pierwszej strony
www.kejti.pl ... Nie zapomnij zajrzeć tu za miesiąc ...